piątek, 24 kwietnia 2020

Propozycja zabawy ,,Słowo do słowa i opowieść gotowa’’.


Poniższe opowiadanie ,,Księżycowy sen’’ powstało w czasie zajęć świetlicowych. Nauczyciel zaproponował, aby dzieci stały się twórcami fantastycznej opowieści. Zaintrygowani uczniowie klas I – III wybrali w głosowaniu miejsce akcji. Najwięcej głosów zdobył Księżyc. Następnie ustalono, kto będzie głównym bohaterem. Wszystkim spodobała się podróż małego chłopczyka na Księżyc i spotkanie z księżycowymi dziećmi. Część uczniów wyrażała swoje twórcze pomysły za pomocą ustnych wypowiedzi, część – za pomocą rysunku. Wychowawczyni zebrała poszczególne pomysły w chronologiczną całość. W ten sposób powstało opowiadanie ,,Księżycowy sen’’.

Księżycowy sen

Mały Józio zamknął senne oczka. Leżał w swym miękkim, wygodnym łóżeczku. Mama na chwilę wyszła do kuchni, aby przygotować tacie kolację. Tata Józia miał bowiem lada chwila wrócić z pracy.
Chłopiec cierpliwie czekał na mamę, która obiecała mu dokończenie czytania niezwykle ciekawej opowieści. A że cichutko było w całym domu, wszechwładny sen zapanował nad małym Józiem.
Nie był to jednak taki sobie zwyczajny sen. Ten, który ogarnął Józia, zabrał go w niezwykłą podróż. Wsadził chłopca do ogromnego poduszkowca i zawiózł na księżyc.
W czasie lotu nasz podróżnik obserwował przez duże okna kabiny niebo. Ach co to był za piękny widok! Migoczące gwiazdy z ciekawością spoglądały na małego chłopca. Niektóre uśmiechały się do niego i machały na powitanie jasnożółtymi promykami. Inne życzliwie oświetlały drogę wiodącą na widniejący w oddali srebrny glob.
Józio był zachwycony. Rozglądał się w prawo, w lewo, spoglądał w górę, w dół, wyciągał w stronę gwiazd swoje małe rączki, jakby chciał chwycić w nie może gwiazdę, a może zebrać jak najwięcej gwiezdnego pyłu rozrzuconego po całym niebie. Myślał, że gdyby mu się udało przywieźć na Ziemię choćby jedną gwiazdkę, mama nie mogłaby już powiedzieć ,,a może gwiazdkę z nieba chcesz?’’ Było to jej powiedzenie, kiedy robili razem zakupy i Józio po prostu chciał zapominał, że towary trzeba kupować i nie można mieć wszystkiego, co się zapragnie.
Ale wróćmy do Józiowego snu. Wreszcie miękkie lądowanie na żółtym rogalu Księżyca. Och jak cudnie! Jaki wspaniały widok rozpościerał się przed chłopcem. Ze zdumienia nie mógł przez dłuższą chwilę ruszyć się z miejsca. Stanął w otwartych drzwiach poduszkowca i patrzył, i patrzył, i dziwił się, że z Ziemi ten Księżyc wygląda zupełnie inaczej.
Czy możecie sobie wyobrazić księżycowe , żółte domki, a wokół nich księżycowe drzewa i księżycowe kwiatki. Na Józia czekali księżycowi mieszkańcy księżycowej, niedużej wioski. Zaraz podbiegły do przybysza z Ziemi księżycowe dzieciaki. Wszystkie uśmiechnięte i wcale niezdziwione obecnością człowieka.
- Witaj Ziemianinie na Księżycu! – zawołał najśmielszy księżycowy chłopiec. – Jestem Robo, a to Kobo, Mima, Sima, Dizo, Frizo i Zema. Reszta naszej Paczki jest jeszcze w szkole albo w przedszkolu.
- A ty jak się zwiesz? – zapytała ośmielona Mima.
- Jestem Józio, mam 5 lat i chodzę do przedszkola, na Ziemi oczywiście.
- Józio, dziwne imię – stwierdziła Sima.
- Oj Sima, jemu nasze imiona też wydają się pewnie dziwne –stwierdził rzeczowo Frizo, wzorowy uczeń drugiej klasy w księżycowej szkole. - Tak to już jest, kiedy spotykają się różne cywilizacje – wyjaśniał niestrudzenie swojej koleżance.
- Słuchajcie! – przerwał koledze Kobo – lepiej pokażmy Józiowi naszą wioskę.
- Tak, tak, będzie super – krzyknęły zachwycone pomysłem dziewczynki.
Józio i nowi księżycowi znajomi popędzili w stronę wioski. Wszyscy byli tak życzliwi. Rodzice Mima zaprosili wszystkich na pyszny księżycowy deser, który przypominał w smaku ziemską owocową galaretkę z bitą śmietaną, kolor był tylko jednolity, czyli żółty.
Potem księżycowe dzieci pokazały Józiowi przedszkole, bo to go bardziej interesowało niż szkoła. Radość chłopca nie miała końca. Przedszkolne zabawki były wprost odlotowe: kręte, długie zjeżdżalnie, wysokie ścianki wspinaczkowe, wiszące mostki, baseny z kolorową, księżycową pianką, w której tak miękko można się zanurzyć, …..
- Ale frajda! – krzyczał zachwycony Józio – ale mi będą zazdrościć chłopaki z mojego przedszkola!
Zabawa trwała w najlepsze. Wtem chłopiec poczuł, ze ktoś natrętnie głaszcze go po ramieniu. Była to ręka mamy budzącej synka do przedszkola.
- Nie chcę, nie chcę – wołał Józio w półśnie. Nie chciał wcale się obudzić, przecież w księżycowym przedszkolu było tyle wspaniałych zabawek… A tu ta ręka, która nie zaprzestawała głaskania i do tego głos mamy docierający do chłopca przez sen.
- Józio! Co z tobą! – głośno i ze zniecierpliwieniem zawołała mama. Wreszcie Józio otworzył oczy. Zobaczył nad sobą pochylającą się mamę, która próbowała całkowicie rozbudzić syna. Zachęcała go do wstawania:
- Józio, dziś w przedszkolu macie teatrzyk. Zapomniałeś?
- Mamo, przerwałaś mi księżycowy sen – marudził chłopczyk – a taki był ciekawy.
- Och, na pewno jeszcze ci się przyśni, może dziś w nocy. A teraz jest ranek, trzeba wstać i się szykować, bo ominie cię na pewno wspaniałe przedstawienie - tłumaczyła coraz bardziej niecierpliwa mama.
- Dobrze, już dobrze – Józio powoli skierował małe kroczki do łazienki. – Żegnaj księżycowy śnie – powiedział cicho chłopczyk. – Może przyjdziesz do mnie i znów polecimy do moich nowych przyjaciół.


Maria Otręba
https://pl.pngtree.com