- Hop hop, czy
ktoś mnie słyszy?! Hop hop, o rany gdzie ja jestem! GPS -ie
kochany, dlaczego milczysz? Dokąd mnie doprowadziłeś?? (koziołek
zrezygnowany) Halo GPS - ie? Co się z tobą dzieje??? Niewdzięcznik.
[czworo dzieci
bawi się na placu zabaw]
- Słyszeliście
ten głos? Jakiś dziwny głos.
- Nooo, aż
gęsiej skórki dostałam!
- A ja się nie
boję, chodźcie przeszukamy teren! O! nawet nie trzeba szukać,
spójrzcie tutaj! O! koza!
- Jakaś
oryginalna ta koza!
- Dzieci!!!!
Tutaj!!!
- Jak tutaj, tu
nie Mars ani Wenus. Tu Czarków na planecie zwanej Ziemia. A ty kto
jesteś. Bo niby koza, a mówi jak człowiek!?
- Koza, koza. Ale
wymyśliłyście. Otóż ja jestem Koziołek Matołek z utworu
Kornela Makuszyńskiego.
- AAAA, już
kapujemy. Koziołek Matołek, który wędruje w poszukiwaniu Pacanowa
– miejsca, w którym kozy kują.
- No widzę
dzieci, że czytacie książeczki, super, to mi się podoba.
- Oczywiście
Koziołku, my lubimy odwiedzać naszą szkolną bibliotekę, w której
zawsze znajdziemy jakąś ciekawą książkę do przeczytania.
- Kochane
dzieciaki, my tu sobie gadu – gadu, a ja nie wiem dokąd
doprowadził mnie mój GPS.
- O Koziołku
szacun, ty z duchem czasu podążasz w świecie przygód.
- I co z tego
kochane dzieci, mimo tej wielkiej techniki nie dotarłem do mojego
Pacanowa, tylko do Czarkowa.
- Zaczekaj
Koziołku, poprosimy starsze dzieci o pomoc. Chodź, zapraszamy cię
do szkoły, a właściwie i do szkoły i do przedszkola.
- Kochane z was
dzieciaczki.
- Zaczekaj tu
Matołku, zaraz coś zaradzimy.
- Jerzy, Aga,
mamy problem. Ale chyba nam nie uwierzycie, może lepiej będzie, jak
z nami pójdziecie.
- O rany, kozę
do szkoły przyprowadziłyście! Pokręciło was!!!
- Wypraszam sobie
takie określenia!
- Co to jest!!!!!
- Przestańcie
krzyczeć i posłuchajcie. To jest Koziołek Matołek, ten z książek
Kornela Makuszyńskiego. GP S doprowadził go do Czarkowa. Pewnie
biedaczek zrobił jakiś błąd przy zaprogramowaniu. Ale to teraz
nieistotne jest. Zawołaliśmy was, abyście wskazali Matołkowi
właściwy kierunek, żeby wreszcie dotarł do tego Pacanowa.
- Ok. pomożemy,
sorry Koziołku, że nie poznaliśmy cię, ale wiesz to z powodu tak
szokującej niespodzianki. Jerzy, biegnij po laptopa.
- Dzieci, a co
ciekawego macie tu w Czarkowie. W każdej miejscowości kryją się
jakieś ciekawostki, tego jestem pewien. Ot choćby to malowidło na
pobliskim budynku – mężczyzna w wannie.
- To jest herb
Czarkowa upamiętniający, że w XIX wieku było przez krótki czas w
Czarkowie uzdrowisko.
- O! To całkiem
ciekawa historia.
- No wiesz
Koziołku, historia naszej wsi sięga XIII wieku.
- To pewnie
nazbierałoby się trochę historycznych opowieści.
- Rzeczywiście….
- Ale szkołę to
chyba macie nową.
- Niezupełnie.
Stara część budynku powstała w latach 30-tych XX wieku,
uroczyście otworzono ją w 1936 roku. Natomiast część nowa z salą
gimnastyczną powstała w drugiej połowie lat 90-tych XX wieku. A
pierwsza szkoła w Czarkowie pojawiła się jeszcze w XIX wieku i
mieściła się w jednej izbie.
- Opowiadajcie,
to bardzo zajmujące jest.
- Każda
miejscowość ma swoje centrum, czyli szkoła, sołectwo, kościół.
Nasza wieś nie odbiega od tego wzorca. Ale ciekawostka jest taka, że
tam, gdzie teraz znajduje się kościół, dawniej była karczma.
Mieszkańcy naszej wsi musieli chodzić do kościoła ok. 5 km.
Deszcz, śnieg, mróz – ciężko było.
- Sklepy też
macie?
- Oczywiście.
Spójrz na mapę Koziołku: piekarnia z pysznym pieczywem,
kwiaciarnia, mięso i wędlinki,
sklepy
ogólnospożywcze - jest ich kilka w różnych częściach
miejscowości. Auto też w Czarkowie naprawisz, materiały budowlane
i okna kupisz, bródkę u fryzjera przytniesz. Jeśli coś więcej
potrzebujemy, jeździmy do pobliskiego miasta, które nazywa się
Pszczyna.
- Pszczyna,
Pszczyna, gdzieś już słyszałem tę nazwę.
- Być może
Koziołku, być może. Pszczynę znają nie tylko mieszkańcy Górnego
Śląska. Przyjeżdżają ją zwiedzać turyści z całej Polski. To
piękne miasteczko o bogatej historii.
- Jak już trafię
do Pacanowa i się tam zadomowię, na pewno tu jeszcze wrócę, bo
bardzo zajmujące rzeczy opowiadacie. O nareszcie jesteście, a
gdzie obiecana mapa?
- Tu, w
komputerze kochany koziołku. Zaraz będziemy wiedzieć, w jakim
kierunku powędrujesz do Pacanowa.
- Widzisz
Matołku, tu jest Czarków, tu Pszczyna, a tuuu Pacanów, troszkę
daleko, ale w porównaniu z trasą, jaką już pokonałeś, ta
odległość nie jest duża.
- Skoro tak
mówicie kochane dzieci, to wam wierzę.
- Oj Koziołku to
będzie ok. 200, może 300 km. Będziesz szedł kilka dni.
- Nie martwcie
się dzieci, wiecie ile ja kilometrów przemierzyłem!! Tysiące!!! A
ile przygód przeżyłem, ho ho ho!!!!
- Wiemy, wiemy,
czytaliśmy co nieco. Ale inaczej jest jak się samemu coś czyta, a
inaczej jak bohater przygód sam o nich opowiada. Więc zanim nas
opuścisz Matołku prosimy cię o ciekawą opowieść. Prosimy,
prosimy! Nie odmawiaj nam.
- A i nie odmówię
takiej sympatycznej gromadce.
- Hmmm niech się
zastanowię… O czym by tu…..
- O już mam….
A więc posłuchajcie…..
- Dzieci kochane,
gdzież ja nie byłem, dokąd nie jeździłem w poszukiwaniu mego
ukochanego Pacanowa.
Ale też muszę
się wam pochwalić, że moja sława zawędrowała do Afryki. I
pewnego dnia, kiedy wygrzewałem się w słońcu, odpoczywając w
Koziej Wólce po kolejnej wielkiej przygodzie, przyfrunął do mnie
bocian z listem od afrykańskich zwierząt. Prosiły, abym je
odwiedził, bo strasznie się nudzą, a moje niecodzienne pomysły
umilą ich smutne życie. Cóż miałem robić, Pacanowa nie
znalazłem, to do Afryki pojadę, a właściwie poleciałem, unoszony
przez zaprzęg bocianów.
Dzieci kochane,
warto było taki szmat drogi pokonać w nie najlepszych warunkach,
chociaż nie powiem, bocianiska się starały. Zwierzaki przywitały
mnie bardzo uroczyście. Sam krokodyl zaprosił mnie na swój
grzbiet, abym odpoczął po podróży.
No cóż,
powiedziałem A, trzeba było powiedzieć B, czyli opracować
zwierzętom plan rozrywek. Na początek zorganizowałem mecz piłki
nożnej. Wiecie, jaką piłką graliśmy! Nikt nie zgadnie! Bo to
było wielkie jajo, które w końcu wylądowało na mej głowie i
powstała wieeelka jajecznica. Słoń zlitował się nade mną,
chwycił mnie za tylne łapy i zanurzył w pobliskiej sadzawce.
Następnie
zabrałem się do przygotowania widowiska teatralnego o Jasiu i
Małgosi.
- Dzieciaki
znacie tę bajkę?
- Taaak.
- No, teraz wam
powiem kto w przedstawieniu miał jaką rolę: Jasiem był słoń,
Małgosią – żyrafa. Ale niestety sztuka nie wypaliła. Pod
słoniem zarwała się scena zrobiona ze zbyt cienkich desek, żyrafa
tak się zestresowała, że oskubała z liści pobliskie drzewo.
No to pomyślałem
sobie – może karuzelę zwierzakom zrobię. Na wysokim słupie
umieściłem fanty do zdobycia. Małpy nie zrozumiały o co chodzi,
wszystkie naraz chciały wspiąć się na słupek. Moglibyście sobie
wyobrazić jaki galimatias powstał.
Myślę sobie –
pech, wielki pech. Ale ten pech nie będzie przecież długo trwał.
W czasie konkursu
tańca zwierzęta pokłóciły się – ooo ciężka moja dola! A na
koniec zostałem porwany przez Arabów, którzy chcieli mnie uczynić
swoim szejkiem. Mało tego! Kiedy uciekałem, złapali mnie Murzyni,
którzy chcieli zdobycz upiec na rożnie. Z pomocą pospieszyli
biali ludzie, którzy wzięli mnie- koziołka za afrykański nieznany
okaz. Dzięki nim trafiłem na europejski ląd.
- Super
przygoda, zazdrościmy ci Koziołku takiego ciekawego życia.
- Może i ono
ciekawe jest, ale nie mogę uwolnić się od myśli o Pacanowie i
zobaczenia na własne oczy, jak wygląda podkucie kozy. Przyjemnie tu
u was, ale muszę wyruszyć w dalszą drogę.
- Dziękujemy
Koziołku za piękne opowieści. Ale rozumiemy, że tęsknisz za
Pacanowem. Żegnaj więc i pamiętaj o nas.
- Na pewno nie
zapomnę. Dziękuję za pomoc i serdeczne przyjęcie. Pa. Do
zobaczenia.
Scenariusz
Maria Otręba
|
pl.pinterest.com |